sobota, 28 września 2013

POCZĄTKI

Bezsilność... brak mocy... wiecie o czym mówię. Każda z nas to miała... Każda z nas to przechodziła...
16 lat życia. I po co? Po to, żeby być grubą? Brzydką?
Nie jestem sobą... Prawdziwa ja, to chuda ja.. Bez tych zwałów tłuszczu... Bez oponek. Bez złączonych ud... Prawdziwa, szczęśliwa ja, to tak, której wystają kości... biodrowe, obojczyki, kręgosłup...
Byłam tu już... Nie raz... Wiem na czym to polega. Wiem kim jesteśmy... Wiem do czego dążymy. Nie potrzebuję ostrzeżeń. Nie potrzebuję słów 'odejdź póki jeszcze możesz'. Nie. Nie odejdę. Już więcej się nie poddam!
W tamtym roku ważyłam 20 kg więcej... I kiedy zaczynałam swoją przygodę nie wiedziałam nic. Uczyłam się wszystkiego i z jednej strony żałowałam, że to robię, z drugiej cieszyłam się, bo po części wiele dziewczyn które tu poznałam było dla mnie wielką motywacją.
Jestem chora i wiem o tym. Sama się do tego doprowadziłam. Ale na razie nie szukam pomocy. Nie chcę. Jeszcze za wcześnie na pomoc... Jestem w miejscu w którym albo mogę zrobić coś, żebym poczuła się sobą... Moja chuda dusza znalazła w końcu to chude ciało... Albo mogę zawołać głośno o pomoc... I trafić do ośrodka, w którym mnie wyleczą. Ale nie chcę. Bo kiedy będą leczyć mój chory umysł... moją chorą duszę... zakłócą moją piękną drogę do cudownej perfekcji.

Nie wiem czy będę robiła bilanse... Prawda jest taka, że dla mnie każdy bilans jest za wysoki...
Czuję się dobrze gdy wiem, że nie zjadłam nic. Ale tak nie można. Muszę coś choćby kąsać... Żeby żyć.
Bo chcę żyć... Bardzo chcę żyć... Chciałabym też mieć dla kogo żyć... Ale to trudniejsza, bardziej skomplikowana droga...

Jest godzina 13.45. Ja dzisiaj nic nie jadłam. I nie mam zamiaru jeść... Muszę się oczyścić... Muszę być czysta, żeby zacząć działać... Wiem, że będzie to trudne, ale wiem, że nie mogę was zawieść. I nie mogę zawieść siebie! Będzie dobrze... BĘDZIE DOBRZE.